Noc nie należała do przyjemnych - w pokoju było tak duszno i gorąco, że w
ogóle nie dało się spać. Mimo zmęczenia ciągle się budziłam i marzyłam o
powiewie świeżego powierza. Z tego wszystkiego wstałam już przed 8 i poszłam na
śniadanie (wliczone w cenę noclegu). Potem spakowałam się, zostawiłam plecak w
przechowalni (pokój musiałam opuścić, gdyż rezerwację miałam tylko na jedną noc;
sprawa miejsc na kolejną miała się rozstrzygnąć dopiero w ciągu dnia) i udałam
się do portu.
Wyspa Mljet, Veliko Jezero
Dotarłam tam o 9 i tak się szczęśliwie złożyło, że o 9.15 odpływał
katamaran "Nona Ana" na wyspę Mljet (100 kun w obie strony). Zdążyłam jeszcze
wziąć z bankomatu 500 kun, bo wczorajsze jakoś podejrzanie szybko mi się
rozeszły (za sam nocleg zapłaciłam 136 kun) - i już płynęłam. Do portu w
malutkim miasteczku Polaće dobiliśmy o 10.45. Na zwiedzanie wyspy miałam więc
sześć godzin.
Za wstęp do Parku Narodowego płaci się aż 90 kun, z powodzeniem jednak
można darować sobie uiszczanie tej opłaty, gdyż jedynym miejscem, gdzie bilety
są sprawdzane, jest rejs na wysepkę z byłym klasztorem benedyktynów.
Mljet to ładna wyspa, można po niej wędrować zarówno na piechotę, jak i
jeździć na wypożyczonym rowerze. W południowej części znajduje się Veliko Jezero
z mnóstwem urokliwych plaży. Ja zażyłam kąpieli na wyspie z klasztorem.
Wyspa Mljet, Veliko Jezero
Prom powrotny odpływał o
16.55. O 18.30 wysiadłam w Dubrowniku i
wróciłam do hostelu. Miejsce noclegowe na szczęście było. Chwilkę odpoczęłam i
poszłam na Stare Miasto. W restauracji zjadłam pizzę za 43 kuny i piłam małego
Sprite'a za 20 kun. Straszne tu mają ceny! Jedyny plus, to że pizza była tak
duża, że połowa została mi na jutro.