Wstałam o 8.30. Pani Maria zaprosiła mnie na poranną kawę. Okazało się, że
mogłyśmy się całkiem dobrze porozumieć, mówiąc każda w swoim języku. Mam
wrażenie, że gdyby posiedzieć na Bałkanach przez miesiąc, to można by się
nauczyć języka niemal samoistnie, po prostu rozmawiając z ludźmi.
Sveti Stefan
Po 9 pojechałam busem do miasteczka Sveti Stefan (15 minut, 1.5 Euro).
Naprawdę warto wyrwać się tam z gwarnej Budvy - nie tylko dla widoku malowniczo
położonego na cyplu Starego Miasta (wykupionego nota bene przez Saudyjczyków i
zamkniętego dla turystów), ale i dla plaży - dużo ładniejszej i nie tak
zatłoczonej jak ta w sąsiednim kurorcie. Plaża miejska, czyli taka dostępna dla
ogółu turystów (w przeciwieństwie do plaż hotelowych, wejścia na które strzegli
panowie w śnieżno-białych koszulkach) składała się malutkich kamyczków, ale
nawet nie przeszkadzało to specjalnie w leżeniu. A jak cudowna była woda!
Spędziłam tam prawie cztery godziny, na przemian smażąc się na słońcu i
pluskając w turkusowo-zielonych odmętach. Żałowałam tylko, że nie mam maski do
nurkowania, bo warunki do podwodnego pływania były wymarzone.
Do Budvy wróciłam na 4.30. Odświeżyłam się, odsapnęłam i poszłam (z
niejakim trudem, bo zrobiły mi się bąble na stopach) na miasto. Po drodze
zahaczyłam o dworzec autobusowy i kupiłam na jutro rano (8.15) bilet do Niksića
(jedynie 8.5 Euro). Następnie robiłam zdjęcia w Starim Gradzie. Przy takiej
pogodzie zdecydowanie najlepsze warunki do fotografowania są rano (tak do 11) i
po południu (od 16). W ciągu dnia słońce jest na to zbyt jasne.
Budva, Stari Grad
Za 2 Euro zjadłam naleśnik z bitą śmietaną i strasznie się nim
napchałam. Tyle samo kosztowało mnie pół godziny Internetu (oczywiste
zdzierstwo, ale namiotowa kafejka przy deptaku była jedyną, jaką udało mi się
znaleźć). Stanowczo w takich miejscach trzeba żywić się w supermarkecie, bo
tylko tam ceny są normalne. I tak na przykład 1.5 litra wody mineralnej Kniaz
Milos kosztuje 0.8 Euro. Swoją drogą, smaczne są te ichnie wody gazowane: mają
lekko słonawy posmak i doskonale gaszą pragnienie przy upale.
Wieczorem przespacerowałam się jeszcze raz po mieście. Nagle zerwał się
strasznie silny wiatr, wzbijając tumany kurzu i szarpiąc wszystkim dokoła. A
kiedy wróciłam do domu, słyszałam za oknem niemal huraganowe wizgi.