Etiopia


Termin | Trasa | Zdjęcia | Wiza | Pieniądze | Zdrowie | Transport | Noclegi | Przewodnicy | Jedzenie | Porozumiewanie się | Ludzie i obyczaje | Bezpieczeństwo

TERMIN:

10 września - 10 października 2008

Foto-dziennik z wyprawy można przeczytać i obejrzeć tutaj.

Można też wybrać opis konkretnego dnia:  


TRASA:

Addis Abeba → Arba Minch → Jinka → Key Afar → Arba Minch → Addis Abeba → Bahar Dar → Gonder → góry Simien → Aksum → Mekele → Woldia → Lalibela → Dessie → Addis Abeba


ZDJĘCIA:

Zdjęcia z wyprawy można obejrzeć w tym oto albumie:

Etiopia


WIZA:

inofrmacje z września 2008

W Polsce nie ma ambasady Etiopii. Wizę turystyczną jednokrotną (30 dni) można bez problemów kupić na lotnisku w Addis Abebie. Kosztuje 20 dolarów (płatne w dolarach lub euro) i wydawana jest od ręki. Potrzebne są dwa zdjęcia.


PIENIĄDZE:

Zdecydowanie najlepszą opcją jest posiadanie gotówki - najlepiej w dolarach. Bankomaty wciąż są raczej wyjątkiem niż regułą. Najwięcej jest ich w stolicy (zwłaszcza w droższych hotelach), widziałam też po jednym w bankach w Bahar Darze i Gonderze.

Najpopularniejszą formą handlu są malutkie sklepiki. Oczywiście, nie ma w nich mowy o tabliczkach z cenami, dlatego zawsze należy pytać, co ile kosztuje (po amharsku: sente noi?). Trudno powiedzieć, czy ceny dla cudzoziemców są zawyżane, ale nawet jeśli czasem się to zdarzy, to różnica jest niewielka. Natomiast ceny biletów autobusowych były ustalone i zawsze płaciłyśmy tyle samo, co Etiopczycy. Zdecydowanie najpeszy biznes robi się w Etiopii na atrakcjach turystycznych, gdzie cudzoziemcy płacą już zdecydowanie więcej (w Lalibeli aż 200 birów, podczas gdy miejscowi mają wstęp za darmo). Ceny są ustalone odgórnie i nienegocjowalne. Natomiast można (a nawet warto) targować się przy kupowaniu pamiątek. A na koniec trzeba zdecydowanie podkreślić, że Etiopczycy nie oszukują.

kurs z września 2008

1 dolar = 9.68 birrów


ZDROWIE:

Standardowy zestaw szczepień:

  - żółtaczka A + B
  - dur brzuszny
  - polio
  - błonica+tężec

W Etiopii na terenach niżej położonych (dolina rzeki Omo, jezioro Tana) występuje malaria. Nie ma na nią szczepionki. Opinii na temat najlepszej profilaktyki antymalarycznej jest tyle, co lekarzy i podróżników. Generalnie na ten region poleca się Lariam (jedna tabletka raz na tydzień). Można też nie brać niczego i pilnować się przed komarami. Znam osoby, które tak właśnie robiły i nie zachorowały. Warto jednak, już na miejscu, zaopatrzyć się w moskitierę (ok. 100 birrów) i repelenty.

Pewnym problemem mogą być insekty: pluskwy (w najtańszych hotelach) i pchły (tych akurat nie widziałam, ale spotkałam ludzi, którzy zostali przez nie pokąsani). W Etiopii można kupić środki insektobójcze w sprayu.

Osobom cierpiącym na chorobę lokomocyjną polecam zabrać duży zapas lekarstw (mnie pomaga Aviomarin), zresztą nie tylko z myślą o sobie, ale i o miejscowych. Drogi są w tak kiepskim stanie, że w trakcie każdej podróży jest niemal pewne, że komuś zrobi się niedobrze.


TRANSPORT:

Po Etiopii można się poruszać na trzy sposoby. Samolotem, wynajętym dżipem lub autobusem. Opcja pierwsza jest oczywiście najkosztowniejsza (choć i tak, jak na europejską kieszeń, ceny są bardzo przystępne), pozwala jednak zaoszczędzić mnóstwo czasu.

Wynajęcie dżipa jest opłacalne, jeśli podróżuje się w kilka osób. Może to być dobry pomysł zwałszcza na południu, bo pozwala dotrzeć tam, gdzie nie jeździ transport publiczny. Cena wynajmu to około 100 dolarów na dzień. Dokładniejszych informacji nie mogę podać, bo z tej opcji nie korzystałyśmy.

I wreszcie autobus, który jest kwintesencją Etiopii. Naprawdę, trzeba choć raz przeżyć jazdę transportem publicznym, żeby móc powiedzieć, że poznało się kraj. Cała podróż to niemal rytuał, rozpoczynający się pobudką o 4 w nocy i wyczekiwaniem w ciemnościach na otwarcie bramy dworca. Plecak ładuje się na dach - zwykle trzeba dać za to bagażowemu 1-2 birry. W samym autobusie jest twardo i niewygodnie. Drogi asfaltowe kończą się tuż za Gonderem na północy i za Shashamene na południu. Wiele z nich jest w remoncie lub w przebudowie. Na wybojach pojazd kolebie się na wszystkie strony, zaś pasażerowie z tylnych siedzeń są podrzucani do góry. Dla mnie jednak to właśnie sam smak podróżowania i niezapomniane przeżycie.

Przykładowe ceny:

 - Addis Abeba: minibus (7 birrów), taksówka na dworzec autobusowy (20 birrów), taksówka na lotnisko (60 birrów)
 - z Addis Abeby do Arba Mich (60 birrów)
 - z Arba Minch do Jinki (50 birrów)
 - z Addis Abeby do Bahar Daru (71 birrów)
 - z Bahar Daru do Gonderu (32 birry)
 - z Gonderu do Debraku (12 birrów)
 - z Debarku do Shire (175 birrów, ale w cenę wliczona jest zapłata dla chłopaka, który pojechał po bilety do Gonderu)
 - z Shire do Aksum (20 birrów)
 - z Aksum do Mekele (33 birry)
 - z Mekele do Woldii (37 birrów)
 - z Woldii do Lalibeli (35 birrów)
 - z Lalibeli do Addis Abeby (106 birrów)


NOCLEGI:

Standard noclegów jest bardzo zróżnicowany. Najgorzej prezentują się pod tym względem stolica i południe. Hotelik, w którym zatrzymałyśmy się w Addis Abebie, był wyjątkowo brzydki, z kolei w Arba Minch spałyśmy z pluskwami (wprawdzie tylko za dolara od osoby). Większość miejsc noclegowych miała jednak bieżącą zimną wodę - w umywalce i/lub w pomieszczeniu prysznicowym - a to już jest duży plus. Najbardziej uciążliwy okazał się fakt, że na noc wyłączano prąd - wtedy bardzo przydawała się latarka. Na północy pokoje były ładniejsze, ale za to często brakowało wody w prysznicu. Natomiast jak już była, to nawet ciepła.

Przykładowe ceny (od osoby):

 - Addis Abeba (31.5 birra)
 - Arba Minch (10 birrów, 35 birrów)
 - Jinka (25 birrów)
 - Key Afar (25 birrów)
 - Bahar Dar (20 birrów)
 - Gonder(45 birrów)
 - Debark (35 birrów)
 - Aksum (40 birrów)
 - Lalibela (40 birrów)


PRZEWODNICY:

Przewodnicy to osobne zjawisko. Jest to niewątpliwie najlepszy i najprostszy sposób zarobkowania dla młodych mężczyzn (kobiet przewodniczek nie ma). A że turystów nie przyjeżdża znowu tak wielu, każdy jest na wagę złota i między przewodnikami trwa zażarta walka. Głównymi stronami konfliktu są ci zrzeszeni w stowarzyszeniach (mają legitymacje członkowskie i oficjalne kwatery) oraz zwykłe miejscowe chłopaki, na ogół uczniowie lub studenci, którzy po prostu chcą sobie dorobić.

Wbrew temu, co niekiedy słyszałyśmy, nigdzie (poza Górami Simien) nie ma obowiązku wynajmowania przewodnika, ale czasami naprawdę warto to zrobić. Przewodnik zna dobrze okolicę, ludzi, lokalne dialekty i może pokazać miejsca, o których nie piszą w przewodnikach, a które są naprawdę warte zobaczenia - nieocenione zwłaszcza na południu.

Na północy przewodnicy pojawiają się przy wszystkich atrakcjach turystycznych: przy wodospadach na Nilu Błękitnym, w ruinach Aksum, w Lalibeli. Tam już nie korzystałyśmy z ich usług. Jeśli grzecznie się im podziękowało, nie byli nachalni.

Przykładowe stawki usług przewodników (za dzień):

 - Góry Siemien: 120 birrów
 - Jinka: 300 birrów (oficjalna cena stowarzyszenia), 150 birrów (niezrzeszony)

Poza Simien ceny są do pewnego stopnia negocjowalne, ale zawsze należy je ustalać na samym początku znajomości z przewodnikiem.


JEDZENIE:

Jeśli chodzi o jedzenie, mój pobyt w Etiopii był bardzo monotematyczny: cały czas jadłam indżerę. Ten duży placek z miejscowego zboża, o wyraźnie kwaśnym posmaku, to podstawa lokalnej kuchni. Od razu ją polubiłam. Indżera występuje z najprzeróżniejszymi dodatkami: mięsem (tzw. tibsy), jajkiem, makaronem, warzywami (beyainatu), fasolą (sziro). Jedyną kulinarną odmianę stanowił Bahar Dar, gdzie można było dostać smażone ryby. Na śniadanie chodziłyśmy do kafejek na przepyszne macchiato, korzenną herbatę i ciastka. Zaś hitem wyprawy okazał się kolorowy, słodki mus owocowy (mango, papaya, awokado, guawa). Niebo w gębie!

Przykładowe potrawy i ich ceny:

 - indżera (5-20 birrów, w zależności od miesjca; najtańsza tam, gdzie nie bywają turyści)
 - danie rybne (12 birrów)
 - mus owocowy (5-7 birów)
 - ciastko (2-5 birrów)
 - macchiato (3 birry)
 - herbata (1 birr)
 - cola (3-5 birrów)
 - woda 2l (7-10 birrów)


POROZUMIEWANIE SIĘ:

Właściwie nigdzie nie miałyśmy problemu z dogadaniem się po angielsku, gdyż wielu ludzi (zwłaszcza młodych) zna ten język, niektórzy nawet bardzo dobrze. W pozostałych przypadkach wystarczyła znajomość podstawowych zwrotów po amharsku oraz język ciała - Etiopczycy są z natury otwarci i życzliwi, więc zawsze można się porozumieć.

Podstawowe wyrażenia po amharsku:

 witaj (do kobiety) - salam nesh
 witaj (do mężczyzny) - salam neh
 dziękuję - amesegenalo
 ile to kosztuje? - sente no?
 1 - and
 2 - hulet
 3 - sost


LUDZIE I OBYCZAJE:

Jeden ze spotkanych na południu Etiopczyków powiedział nam, że otwartość i gościnność to ich cechy narodowe. I rzeczywiście, mieszkańcy Etiopii okazali się niezwykle sympatycznymi ludźmi, szczerze zainteresowanymi nami i krajem, z którego przyjeżdżamy. Właściwie zawsze w autobusie ktoś nas zagadywał, a zdarzało się, że przypadkowi przechodnie mijani na ulicy chcieli robić sobie z nami zdjęcia.

Praktycznie wszyscy młodzi ludzie, z którymi rozmawiałyśmy, byli uczniami lub studentami. Większość z nich liczy, że dzięki zdobytemu wykształceniu uda im się wyjechać z Etiopii. Marzy im się przede wszystkim Europa, jawiąca się jako prawdziwy raj na ziemi. Wielu studentów szuka też sponosorów, którzy sfinansowaliby ich edukację.

Zagraniczni turyści są niekiedy postrzegani jako chodzące skarbonki i Święci Mikołajowie. Jak kraj długi i szeroki, małe dzieci dopominają się o "one birr" i "one pen". Odnosiłam jednak wrażenie, że często głównym motywem takiego zachowania nie była wcale rzeczywista chcęć dostania prezentu, a zwykła ciekawość i próba nazwiązania kontkatu. Z kolei starsze dzieci usiłują czasem wzruszyć podróżników opowieściami o tym, jak bardzo potrzeba im nowego szkolnego mundurka, zeszytów czy pary butów.

Samotnie podróżujące kobiety powinny mieć świadomość, że w Etiopii pokutuje mit białej seksturystki. Niektórzy młodzi mężczyźni wyraźnie tym właśnie kierują się w kontaktach z cudzoziemkami. Co więcej, wielu z nich za zachetę do bardziej zażyłej znajmomości może uznać zwykłą uprzejmość lub zupełnie neutralną - przynajmniej w naszym odczuciu - rozmowę. Dlatego już na samym początku należy wytyczyć jasne granice. Zwykle wystarczy to, by Etiopczycy zaniechali prób podrywu i stali się zwykłymi przyjaciółmi: uprzejmymi, grzecznymi i niezwykle pomocnymi.

Ciekawym zwyczajem, praktykowanym przede wszystkim na południu, jest stukanie się ramieniem na powitanie i na pożegnanie.

Nikogo nie powinien też zdziwić widok dwóch mężczyzn trzymjących się za ręce lub obejmujących się. Takie okazywanie sobie czułości przez przedstawicieli tej samej płci jest w Etiopii najzupełniej naturalnie. Natomiast zażyłość między kobietą i mężczyzną nie powinna być wystawiana na widok publiczny.

Etiopczycy mierzą czas według wschodu i zachodu słońca, to znaczy od 6 do 18. Oznacza to, że godzina 7 rano to według ich zegarka 1, zaś 5 rano - 11. Ponieważ używają tego systemu na codzień, warto zawsze upewniać się, o jakim czasie mowa.


BEZPIECZEŃSTWO:

W Etiopii czułam się bezpiecznie. Policji jest sporo, a biały człowiek zdecydowanie wyróżnia się w tłumie. Zalecano nam ostrożność na dworcach autobusowych, zwłaszcza w Addis Abebie, ale nigdy nic złego nam się nie przytrafiło. Także bagaże po załadunku na dach wydają się bezpieczne. Jeśli coś wzbudzało mój niepokój, to rozklekotane autobusy na krętych, górskich drogach. Podróż z Debarku do Abi Arkay zdecydowanie znalała się tutaj na czele mojej "listy strachu".

Copyright © 2009 - 2016 Kamila Kowalska