Panamericana
Wciśnięta wraz Kamą, Justyną i sympatycznym Peruwiańczykiem na tylne siedzenie
wielkiego, czarnego oldmobila jakby żywcem wyjętego z "Crime Story", usiłowałam
przyjąć pozycję, w której byłoby mi choć trochę mniej niewygodnie. Mijała
trzecia godzina podróży z granicznego miasteczka Tumbes. Do Peru wkroczyłyśmy w
środku nocy i nie chcąc czekać do rana na autobus, zdecydowałyśmy się na
niewiele droższy colectivo.
Jechaliśmy przez teren pustynny. Na zachodzie rozlewały się szare wody
Pacyfiku, na wchodzie zaś wznosiły zamglone, żółto-bure masywy górskie.
Jedyną roślinność stanowiły tu wyschnięte trawy oraz karłowate,
kolczaste krzewy i drzewka. Przecinaliśmy koryta rzek, którymi w porze
deszczowej płyną wartkie strumienie, teraz zaś nie było w nich ani kropli wody.
Co pewien czas mijaliśmy ubogie gospodarstwa, składające się z glinianych chat
krytymi suchymi liśćmi, przed którymi przechadzały się kozy i najpopularniejsze
zwierzęta pociągowe, osiołki. Przed nami wąska droga ginęła na horyzoncie w
nieznanej dali. Tak oto wyglądała peruwiańska część Autostrady Panamerykańskiej,
biegnącej z północy na południe wzdłuż zachodniego wybrzeża obu Ameryk.
Wkrótce zmieniłyśmy środek transportu na znacznie wygodniejszy autobus.
Charakterystycznym zjawiskiem są tu obwoźni kupcy.
Profesja ta wymaga nie tylko zmysłu handlowego, lecz także nie lada talentów
oratorskich. Na wstępie sprzedawca wygłasza przemowę, trwającą od kilku do
kilkunastu minut, w której zachwala zalety swego produktu. Jest to zazwyczaj
cudowny lek na wszelkie dolegliwości, lecznicze zioła czy nawet zwykłe cukierki.
Od pomysłowości kupca zależy jego zysk, tak więc nieraz byłyśmy świadkami
płomiennych, apelujących do ludzkich uczuć oracji czy mrożących krew w żyłach
opowieści o niedolach ludzi, którym nie dane było nabyć zachwalanego towaru.
Jeden ze sprzedawców deklamował nawet wiersz, specjalnie przygotowany na tę
okazję. Następnie próbki towarów zostają rozdane wśród pasażerów, tak więc nie
kupuje się kota w worku. Inny typ sprzedawców to tacy, którzy na krótkich
postojach wsiadają do autobusu z jedzeniem i napojami. Jest to bardzo wygodne,
zwłaszcza w czasie wielogodzinnych podróży.
Zatrzymałyśmy się kolejno w Piura, Chiclayo i w trzecim co do wielkości
mieście Peru, Trujillo. Stamtąd ruszyłyśmy w głąb kraju, na spotkanie z
najbardziej znanym i najczęściej odwiedzanym masywem andyjskim, Cordeillera
Blanca.
Copyright © 2009 - 2013 Kamila Kowalska