Kolumbia
Termin |
Uczestnicy |
Trasa |
Zdjęcia |
Wizy |
Pieniądze |
Zdrowie |
Transport |
Noclegi |
Jedzenie |
Wycieczki zorganizowane |
Porozumiewanie się |
Ludzie i obyczaje |
Bezpieczeństwo
TERMIN:
4 sierpnia - 28 sierpnia 2015
UCZESTNICY:
Od prawej: Agnieszka Lipecka, Tomek Lipecki, Kamila Kowalska
TRASA:
Bogotá → Villavicencio → Caño Cristales → Villavicencio → Bogotá → Neiva → Villavieja (Tatacoa)
→ San Agustín → Popayán → Armenia → Manizales → Medellín → Bahía Solano → Medellín
→ Cartagena → Santa Marta → Park Tayrona → Bogotá
Linia ciągła: droga lądowa, linia przerywana: samolot
Na zielono zaznaczone są obszary bezpieczne, na żółto te, do których lepiej się nie zapuszczać (wg.
rządu brytyjskiego). Więcej informacji w sekcji Bezpieczeństwo.
ZDJĘCIA:
Zdjęcia z wyprawy można obejrzeć w tym albumie:
|
Kolumbia |
|
WIZY:
informacje z sierpnia 2015
Przy wjeździe do Kolumbii nie potrzebujemy wizy, jeśli pobyt (o charakterze turystycznym) nie przekracza 90 dni.
PIENIĄDZE:
Obcą walutę wymienia się w kantorach zwanych tu
casa de cambio. Paszport nie zawsze jest potrzebny, ale na wszelki wypadek lepiej mieć go przy sobie. Czasami pobierane są odciski palców. Większość banków nie prowadzi wymiany walut.
W dużych miastach powszechnie dostępne są
bankomaty. Przy wypłatach VISA działała zawsze, MasterCard czasami sprawiał problemy. Przy wyjazdach do bardziej odizolowanych miejsc, takich jak La Macarena czy Bahía Solano, trzeba mieć ze sobą gotówkę. W agencjach turystycznych można płacić kartami (zarówno kredytowymi, jak i debetowymi), choć czasem pobierana jest wtedy prowizja w wysokości 7%. Zostaniemy też zapytani, w ilu ratach (
cuotas) chcemy uiścić opłatę - odpowiadamy, że w jednej. Kartami można też płacić za bilety lotnicze (do kupienia także przez internet) i na niektórych dworcach autobusowych. Przy transakcjach bezgotówkowych zarówno VISA, jak i MasterCard działały bez zarzutu.
Ceny transportu publicznego i towarów w sklepach są ustalone i nie zdarza się, żeby funkcjonowały oddzielne stawki dla turystów. Warto natomiast czasami targować się o cenę noclegu, zwłaszcza poza sezonem, gdy hotel świeci pustkami.
kurs z sierpnia 2015
1 dolar = 2660 - 2770 peso kolumbijskich (COP)
ZDROWIE:
Przy wjeździe do Kolumbii nie są wymagane żadne szczepienia, ale zawsze warto być zaszczepionym na
podstawowy zestaw:
- żółtaczka A + B
- dur brzuszny
- błonica + tężec
Zalecane (choć nie obowiązkowe) jest też szczepienie przeciw
żółtej febrze. Osoby, które planują spędzić czas w rejonach oddalonych od cywilizacji i mogą być narażone na ugryzienie przez dzikie zwierzę, powinny rozważyć zaszczepienie się przeciw
wściekliźnie. Szczepionka jest droga i nie zabezpiecza całkowicie przed zachorowaniem (w przypadku ugryzienia trzeba przyjąć dwie kolejne dawki), ale niweluje konieczność podania immunoglobuliny i daje czas na dotarcie do szpitala.
Na terenach położonych poniżej 1800 m.n.p.m występuje
malaria. Nie ma na nią szczepionki. Jako profilaktykę na ten region poleca się
Malarone (lek nowej generacji, znikome skutki uboczne, bardzo drogi - opakowanie 12 pastylek kosztuje 140-180 zł.) lub
Doxycyklinę (tania, ale mogą pojawić się skutki uboczne typowe dla antybiotyków). W okresie aktywności komarów (czyli wieczorem) należy też stosować repelenty. Warto też pamiętać, że zagrożenie malarią zależy od regionu (większe w dżungli i na terenach zalesionych) i od pory roku (większe w porze deszczowej).
W lasach tropikalnych występują też inne insekty, w tym kleszcze. Najlepszą ochroną przed nimi jest noszenie długich spodni i bluzek z długim rękawem.
Osoby cierpiące na
chorobę lokomocyjną powinny zaopatrzyć się w duży zapas
Aviomarinu, gdyż kolumbijskie drogi często składają się niemal wyłącznie z zakrętów.
Po przylocie do Bogoty, położonej na 2640 m.n.p.m., można przez kilka dni odczuwać negatywny wpływ
zmiany wysokości. Objawami jest zwykle ból głowy, a także zadyszka i uczucie braku tchu nawet przy niewielkim wysiłku.
Więcej informacji na temat zdrowia w Kolumbii (a także obszerny przewodnik po chorobach tropikalnych) można znaleźć na stronie
Wojskowego Instytutu Medycznego. Natomiast cennik szczepionek, okresy odporności oraz dawkowanie dostępne są na stronie
Punktu Szczpień Ochronnych w Warszawie.
TRANSPORT:
Podróżowanie po Kolumbii
autobusem jest bardzo proste. Na rynku funkcjonują dziesiątki mniejszych i większych firm przewozowych, niektóre bardziej godne zaufanie, niektóre mniej (te są z reguły nieco tańsze). Zawsze warto zapytać strażnika na dworcu, którą firmę mógłby polecić. Autobusy i minibusy dalekobieżne są wygodne, często mają też toaletę, choć z reguły przeznaczoną wyłącznie dla kobiet (
Solo ellas). Niektóre dysponują też bezprzewodowym internetem. Na kilkunastogodzinnych trasach warto podróżować nocą. Na krótkich połączeniach kursują minibusy i jeepy.
Pod względem technicznym drogi w Kolumbii są z reguły dobre lub bardzo dobre, między największymi miastami trafiają się nawet autostrady. Jest to jednak kraj górzysty, więc niektóre trasy są bardzo kręte, wijące się wzdłuż górskich zboczy nad mrożącymi krew w żyłach przepaściami. Największym niebezpieczeństwem związanym z podróżowaniem autobusami jest fakt, że kierowcy nagminnie łamią przepisy. Wyprzedzanie na linii ciągłej to norma, rzadko kiedy przestrzegane są też ograniczenia prędkości. Większość firm przewozowych ma w pojazdach zamontowane liczniki wskazujące aktualną prędkość, ale miałam wrażenie, że są one tak skalibrowane, by zaniżać odczyt o co najmniej 10-20 km na godzinę. W połączeniu z zakrętami i przepaściami sprawia to, że podróż jest niekiedy stresująca. Im bardziej podejrzana firma, tym większe prawdopodobieństwo trafienia na pirata drogowego. Choć niestety szaleni kierowcy zdarzają się nawet w tych rekomendowanych.
Autobusów jadących w to samo miejsce jest tyle, że biletów nie trzeba kupować z wyprzedzeniem. Czasem trzeba jedynie poczekać godzinę na kolejny kurs.
Przykładowe ceny i czas przejazdu:
- z Bogoty do Neivy: 27 tys. COP, 5-6 godzin
- z Neivy do San Agustín: 26 tys. COP, 4.5 godziny
- z San Agustín do Cali: 14 tys. COP, 3-4 godziny
- z Cali do Armenii: 21 tys. COP, 3-4 godziny
- z Salento do Manizales: 18 tys. COP, 3 godziny
- z Manizales do Medellín: 35 tys. COP, 4-5 godzin
- z Medellín do Cartageny: 120 tys. COP, 13 godzin
- z Cartageny do Santa Marta: 25 tys. COP, 4-5 godzin
Opcją wartą rozważenia, zwłaszcza gdy nie ma się zbyt wiele czasu, jest
samolot. Do dyspozycji mamy
Aviancę (członka Star Alliance), a także tanich przewoźników
Viva Colombia i
EasyFly. Połączenia z małymi lotniskami, takimi jak Bahía Solano, obsługują
Satena i
Ada (obecnie zawiesiły loty ze względy na zły stan pasa startowego) albo linie czarterowe
Sarpa,
Searca i
TAC. Bilety można kupować przez internet, w biurach danego przewoźnika, w agencjach turystycznych, na lotnisku.
Przykładowe ceny i przewoźnicy:
- z Villavicencio do La Macarena i z powrotem (
Sarpa, Jetstream 32EP na 20 miejsc): 550 tys. COP
- z Medellín do Bahía Solano i z powrotem (
Searca, LET 410 UVP-E na 20 miejsc, Cessna na 8 miejsc): 520 tys. COP
- z Santa Marta do Bogoty (
Avianca): 284 tys. COP
Najwygodniejszą opcją przemieszczania się po Bogocie jest system
TransMilenio, czyli sieć szybkich autobusów pełniących rolę metra. Pojedynczy bilet (kodowany na karcie magnetycznej wielokrotnego użytku) kosztuje 1800 COP i można się z nim przesiadać między różnym liniami TransMilenio. W ten sposób można dojechać zarówno na dworzec autobusowy La Terminal, jak i na lotnisko (autobus numer K86 z przystanku Mueso Nacional).
Wygodną i niezbyt drogą opcją transportu (szczególnie dla kilku osób) są
taksówki. Większość z nich ma liczniki, do odczytu z których dodawana jest opłata postojowa, zwykle około 2000 COP. Dodatkowe opłaty ( 2-6 tys. COP) pobierane są także za kursy z/na dworce autobusowe i lotniska.
NOCLEGI:
Znalezienie noclegu nie nastręcza problemu a do dyspozycji mamy liczne
hostele i
tanie hotele. W dużych miastach konkurencją dla typowo backpacerskich noclegowni są hotele z promocyjnymi ofertami, dostępnymi na
Booking.com. Ceny mogą być tu porównywalne do tych w hostelu, a standard dużo wyższy. Bez względu na cenę, pokoje są zawsze czyste, mają pościel (tak więc śpiwór nie jest potrzebny), a czasami nawet ręczniki. Raczej nie należy jednak liczyć na ciepłą wodę. O cenę noclegu warto się też czasem potragować.
Przykładowe ceny:
- Bogotá: 32 tys. COP (1 os., dorm), 83 tys. COP (3 os., hotel)
- Villavicencio: 50 tys. COP (3 os.)
- Tatacoa: 20 tys. COP (1 os.)
- San Agustín: 15 tys. COP (1 os.)
- Popayán: 52 tys. COP (3 os.)
- Armenia: 40 tys. COP (3 os.)
- Manizales: 22 tys. COP (1 os.)
- Medellín: 90 tys. COP (3 os.)
- Cartagena: 100 tys. COP (3 os.)
- Taganga: 65 tys. COP (3 os.)
JEDZENIE:
Kolumbia nie jest może kulinarnym rajem, ale jedzenie jest smaczne i dość różnorodne. Najtańszą opcją obiadową jest
menu del día (kosztuje kilka tysięcy COP), na które składa się zupa, kurczak z ryżem i fasolą, batatem lub zielonym bananem, oraz kompot. Zazwyczaj można się tym najeść do syta. Bardzo smakowały mi też empanady (smażone na głębokim tłuszczu pierogi z nadzieniem), arepy (płaskie placki kukurydziane, serwowane z serem lub warzywami) czy paluchy z serem. Dostępna jest też kuchnia bardziej europejska, czyli pizze i makarony. Na śniadanie natomiast można zjeść jajecznicę oraz kakao z białym serem (tzw.
chocolate completo). Wszędzie są też supermarkety (np.
Éxito).
Kolumbia zachwyca różnorodnością
owoców. Wiele z nich widziałam pierwszy raz w życiu (
borojo, nispero, lulo, zapote, tomate de arbol). Wszędzie można dostać przepyszne owocowe soki (z dodatkiem wody lub mleka), a także gigantyczne owocowe sałatki z lodami i żółtym serem.
Na ulicznych straganach sprzedawane są różnego rodzaju przekąski, jak na przykład prażone kolby kukurydzy, wafle przekładane karmelem i serem (
obalo) czy dziwne, gumowate coś o konsystencji rozrabianego ciasta.
Kolumbijskie piwo jest lekkie i smaczne, najbardziej popularne marki to
Aguila,
Poker i
Costeña. Zwykle dostępne są one w butelkach o pojemności 0.3 litra, ale czasami można trafić na bardzo tanie butelki litrowe.
Przykładowe potrawy i ich ceny:
- empanada: 1500-2500 COP
- arepa: 2500-4000 COP
- menu del día: 3500-10000 COP
- pizza: 7000 COP
- śniadanie: 3000-4000 COP
- sok: 2000-3000 COP
- gaseosa 0.33: 2000 COP
- woda 1 litr: 2000-4000 COP
- piwo 0.3 litra: 2000-2500 COP
WYCIECZKI ZORGANIZOWANE:
Mimo, że w ostatnich latach duża część Kolumbia zrobiła się dostępna i bezpieczna dla turystów, niektóre atrakcje położone są w rejonach wciąż kontrolowanych przez FARC i samodzielne dostanie się tam może być trudne i ryzykowne. Najprostszym sposobem na zwiedzenie tych miejsc jest wykupienie wyjazdu zorganizowanego.
Caño Cristales
My załatwiliśmy wyjazd przez firmę Ecoturismo Sierra de la Macarena, na lotnisku w Villavicencio. Cena pakietu trzy dni plus dwie noce z noclegami, pełnym wyżywieniem, wstępem do parku narodowego Sierra de la Macarena i przelotem z Villavicencio kosztuje 1.050.000 COP. Przy pobycie dwudniowym płaci się 950 000 COP. Poza sezonem (od stycznia do maja) można liczyć na niewielkie rabaty. Ceny w innych agencjach są porównywalne.
Czy wyjazd do Caño Cristales może być tańszy? Do parku narodowego wpuszczane są tylko zorganizowane grupy, więc wycieczkę i tak trzeba wykupić. Jednak ponad połowa ceny pakietu (550 tys. COP) to bilet lotniczy i tutaj otwierają się pewne możliwości redukcji kosztów.
Teoretycznie do La Macarena można dostać się lądem na dwa sposoby: albo rzeką z okolic Villavicencio (osiem godzin motorówką, jeśli dobrze pójdzie), albo drogą z Neivy. Tutaj opcje są dwie: motorem przez góry (podobno sześć godzin) albo jeepem przez Florencię (nawet dwadzieścia cztery godziny). Problem polega na tym, że 60 kilometrów od La Macareny zaczyna się zona roja, czyli teren kontrolowany przez FARC i wszyscy pytani Kolumbijczycy zgodnie mówili nam, że turystom zdecydowanie nie polecają tej trasy. Z drugiej jednak strony, na dworcu autobusowym w Neivie bilety do La Macarna sprzedawane były w kasie, być może więc droga lądowa jest do przejechania.
Bahía Solano
Wyjazd wykupiliśmy w Medellín, w firmie Lugares Magicos na pierwszym piętrze lotniska Olaya Herrera. Cena pakietu cztery dni plus trzy noce, z noclegiem w Hotelu Playa de Oro na plaży poza miastem i trzema posiłkami dziennie (120 tys. dziennie od osoby), dwoma wypłynięciami na oglądanie wielorybów i przelotem kosztuje 1.350.000 COP. Pobyt trzydniowy jest o 150 tys. tańszy.
Wyjazd można też zorganizować samodzielnie. Transport lotniczy jest jedyną opcją dostania się do Bahía Solano, gdyż w regionie Chocó nie ma prawie żadnych dróg. Przelot z Medellín to 520 tys. COP, bilety można kupić na lotnisku. Ewentualnie można próbować lecieć z jakiegoś mniejszego lotniska położonego bliżej, np. z Turbo. Co kilka dni z Bahía Solano pływa też statek do Bonaventura (około półtora dnia żeglugi), to nadmorskie miasto jest jednak centrum handlu kokainą w Kolumbii z bardzo wysokim poziomem przestępczości. W Bahía Solano można zatrzymać się w jednym z kilku dostępnych hotelików, choć sceneria nie jest oczywiście tak ładna, jak w przypadku zakwaterowania w hotelu współpracującym z agencją, nie ma też plaży. Cena pojedynczego wypłynięcia na wieloryby to 40 tys. COP.
POROZUMIEWANIE SIĘ:
Znajomość
hiszpańskiego w Kolumbii bardzo się przydaje, bo angielski nie jest wcale tak rozpowszechniony, jak można by się spodziewać. Nawet pracownicy agencji turystycznych nie zawsze mówią po angielsku.
Internet jest ogólnie dostępny. W większości hoteli i hosteli jest WIFI. Nietrudno też znaleźć kafejkę internetową z możliwością korzystania ze Skype'a i drukowania. Za dziesięć minut płaci się 500 centavos.
LUDZIE I OBYCZAJE:
Kolumbijczycy są ludźmi
bardzo uprzejmymi. W sklepach, restauracjach i innych punktach usługowych zawsze witają klientów słowami "
A la orden", czyli "Do usług". Chętnie pomagają też zabłąkanym cudzoziemcom. Szczególnie uprzejmi i pomocni są w tym względzie policjanci i to do nich najlepiej się zwracać z pytaniami o drogę i bezpieczeństwo.
Nie zaobserwowałam charakterystycznych dla innych krajów kontynentu przejawów
machismo, takich jak gwizdanie czy cmokanie na przechodzące kobiety, ani wypowiadanie pod ich adresem różnych, często wulgarnych, uwag (
piropos). Trudno mi powiedzieć, czy Kolumbia jest pod tym względem chlubnym wyjątkiem, czy może
machismo zamiera też powoli i w innych krajach latynoskich (ostatni raz byłam w Ameryce Południowej w 2006 roku).
Kolumbijczycy są fanami sportu i na ulicach, zwłaszcza w Bogocie, widzi się mnóstwo biegaczy i rowerzystów. Lubią też podróżować i na oko stanowią około 80-90% napotykanych turystów. Muzyka i taniec również stanowią ważny element życia, w związku z tym niemal codziennie można się załapać na jakiś koncert pod gołym niebem.
W rejonach gorących rzuca się w oczy wielka popularność operacji plastycznych. Powiększone biusty to norma, zaś w tym roku hitem sezonu były duże i wypięte pośladki, które w niektórych przypadkach wyglądały dość groteskowo (by nie powiedzieć brzydko, nawet w opinii mężczyzny).
BEZPIECZEŃSTWO:
Kolumbia w roku 2015
wydawała się krajem bezpiecznym. Pod warunkiem, że się wie, czego unikać.
Duża część kraju, ta dostępna drogą lądową, jest kontrolowana przez siły rządowe i tam spokojnie można jechać.
FARC został zepchnięty do defensywy w dżungli Los Llanos (głównie w prowincjach Meta i Arauca), a także w niektórych częściach wybrzeża Pacyfiku (Chocó, Cauca, Narino). Pod kontrolą armii są też główne drogi łączące obszary bezpieczne, w tym droga do granicy z Ekwadorem. Bezpieczne są też atrakcje turystyczne, takie jak Caño Cristales czy Bahía Solano (a także Leticia w stanie Amazonas). W obu stacjonują silne garnizony i okolica w promieniu kilkudziesięciu kilometrów kontrolowana jest przez wojsko. Ostatnio podpisano też kolejne zawieszenie broni, więc może sytuacja ulegnie dalszej poprawie.
Kolejne zagrożenie związane jest z działalnością
karteli narkotykowych. Niebezpieczne pozostają obszary przy granicy z Wenezuelą, kontrolowane przez grupę niejakiego Megateo (choć ten prawdopodobnie zginął w sierpniu w trakcie operacjo wojskowej), a także granica lądowa z Panamą i Przesmyk Darien. Bardzo niebezpiecznym miastem jest Bonaventura, od lat będące kolumbijskim centrum handlu kokainą.
W dużych miastach istnieje spore
zagrożenie przestępczością pospolitą, nie należy jednak w związku z tym popadać w paranoję. Na ulicach jest bardzo dużo policji. W turystycznej części Bogoty patrole są niemal wszędzie, pilnowane są też wszystkie przystanki TransMilenio. Bezpieczny jest pieszy szlak na wzgórze Monserrate - dwuosobowe patrole rozstawione są co dwieście, trzysta metrów. Z drugiej strony, w miastach widzi się dużo bezdomnych, kalek i żebraków i po zmroku robi się trochę nieprzyjemnie. Drzwi wejściowe hoteli i hosteli są zawsze zamknięte i trzeba dzwonić, aby dostać się do środka.
Nam na szczęście nic złego się nie przydarzyło, ale spotkaliśmy chłopaków, którym w Santa Marta w biały dzień grożono nożem. Polecanym sposobem minimalizacji zagrożenia związanego z napadem jest noszenie w kieszeni kilku tysięcy peso, które można szybko oddać napastnikom. W razie wątpliwości, czy dana okolica jest bezpieczna, należy zapytać policjantów. Często zresztą to właśnie policjanci albo nawet mijani przechodnie z własnej inicjatywy informują, dokąd lepiej się nie zapuszczać.
Potencjalne zagrożenie stanowią
nieodpowiedzialni kierowcy autobusów i minibusów (patrz sekcja
Transport). Poza tym jednak komunikacja publiczna wydaje się bezpieczna.