Uganda i Rwanda


Termin | Uczestnicy | Trasa | Zdjęcia | Wizy | Pieniądze | Zdrowie | Transport | Samochód | Noclegi | Parki Narodowe | Goryle | Jedzenie | Porozumiewanie się | Ludzie i obyczaje | Bezpieczeństwo

TERMIN:

19 lipca - 11 sierpnia 2013 (22 dni + 2 dni na przeloty)


UCZESTNICY:

Od prawej: Tomek Lipecki, Agnieszka Lipecka, Asia Mazur, Asia Kajstura, Krzysiek Kajstura


TRASA:

Kampala → Jinja → Sipi → Soroti → Kidepo NP → Gulu → Murchison NP → Fort Portal → Semiliki NP → Toro Semuliki → Kasese → Queen Elizabeth NP → Kabale → Rushaga i Bwindi NP → Kisoro → Musanze → Gisenyi → Kigali → Kampala


ZDJĘCIA:

Zdjęcia z wyprawy można obejrzeć w albumach:

Rwanda

Uganda


WIZY:

informacje z lipca-sierpnia 2013

Uganda: Wizę można kupić na granicy. Kosztuje 50 dolarów i uprawnia do jednokrotnego wzjadu do kraju. Nie potrzeba do niej zdjęć. Niestety, jeżeli opuści się Ugandę nawet na kilka dni, wracając trzeba kupić kolejną wizę.

Rwanda: Przed wyjazdem należy wyrobić promesę wizy na stronie Generalnego Dyrektoriatu Imigracji i Emigracji, wypełniając formularz on-line. Zwykle potwierdzenie przychodzi w przeciągu jednego-dwóch dni. W razie problemów należy pisać na adres visa@migration.gov.rw. Potwierdzenie należy wydrukować (ważne jest, aby kod kreskowy był widoczny) i przedstawić na granicy. Nie ma problemu, jeśli we wniosku wpisze się inne przejście graniczne niż to, w którym ostatecznie będzie się wjeżdżać do Rwandy. Za wizę płaci się na granicy, kosztuje 30 USD. Uprawnia do jednokrotnego przekroczenia granicy i jest waża przez 30 dni. Nie potrzeba zdjęć.


PIENIĄDZE:

Właściwie w każdym z krajów najwygodniejszym rozwiązaniem jest posiadanie karty kredytowej i/lub płatniczej, a najlepiej dwóch, ze względów bezpieczeństwa schowanych oddzielnie. Bankomaty dostępne w każdym większym mieście. W Ugandzie w bankomatach akceptujących karty zagraniczne (Stanbis, Barclays) akceptowane są zarówno karty VISA jak i MasterCard. W Rwandzie zdecydowana większość bankomatów akceptuje wyłacznie VISĘ. W tych nielicznych, które teoretycznie akcpetują też MasterCard, i tak mogą być problemy. Dolarami można płacić za wiele usług związych z turystyką: wstępy do parków narodowych, zorganizowane wycieczki.

Ceny noclegów, transportu publicznego, jedzenia w knajpach, artykułów w sklepach - są ustalone. Warto się targować kupując pamiątki lub wynajmując prywatnie jakiś środek transportu.

kursy z lipca 2013

Rwanda: 1 dolar = 643 franki rwandyjskie (RF)
              1 euro  = 832 franki rwandyjskie (RF)
Uganda: 1 dolar = 2610 szylingów ugandyjskich (US)


ZDROWIE:

Oficjalnie przy wjeździe do Rwandy trzeba mieć szczepienie przeciw żółtej febrze, zaś w Ugandzie jest ono wymagane u osób przybywających z regionów zagrożonych tą chorobą. Nikt jednak nie sprawdzał naszych żółtych książeczek.

Zaleca się szczepienia na standardowy zestaw chorób:

  - żółtaczka A + B
  - dur brzuszny
  - polio
  - błonica+tężec

Cennik szczepionek, okresy odporności oraz dawkowanie dostępne są na stronie Punktu Szczpień Ochronnych w Warszawie.

W Ugandzie występuje malaria i są to obszary wysokiego ryzyka zachorowania na tę chorobę. Nie ma na nią szczepionki, zaś opinii na temat najlepszej profilaktyki antymalarycznej jest tyle, co lekarzy i podróżników. Generalnie, na ten region poleca się Lariam (jedna tabletka raz na tydzień, od tygodnia przed wjechaniem do strefy malarycznej do czterech tygodni po jej opuszczeniu, koszt opakowania 8-tabletkowego to 120 zł.) lub Malarone (jedna tabletka codziennie, od dnia poprzedzającego wjazd do strefy malarycznej do siedmiu dni po jej opuszczeniu, cena opakowania 12 tabletek to około 150-180 zł.). Ponieważ jednak żaden z leków nie zapewnia stuprocentowej ochrony przed zachorowaniem, należy też zapobiegać ugryzieniom przez komary. Do ich odstraszania mogę polecić preparaty Repel 55 i Repel 100, z zawartością odpowiednio 55% i 97% DEET, do kupienia przez internet na przykład tutaj. Więcej informacji na temat malarii oraz profilaktyki antymalarycznej można znaleźć na stronie Wojskowego Instytutu Medycznego.

W Ugandzie i Rwandzie występuje schistosomatoza, choroba pasożytnicza przenoszona przez gatunek słodkowodnych ślimaków. Należy unikać kąpieli w jeziorach i wolno płynących rzekach, szczególnie w pobliżu szuwarów, gdyż właśnie wśród nich lubią mieszkać ślimaki. Zawsze też należy pytać miejscowych, czy kąpiel jest bezpieczna. Choroba może zostać zdiagnozowana przez wykonanie badania krwi.


TRANSPORT:

Podróżowanie po tej części Afryki transportem publicznym jest proste i tanie.

Uganda
Na trasach dalekobieżnych do wyboru mamy autobusy prywatnych przewoźników lub minibusy, zwane tutaj matatus. Te ostatnie są bardzo zatłoczone i często zatrzymują się, aby wysadzać i wpuszczać pasażerów, dlatego lepiej korzystać z nich na krótkich trasach. W Kampali matatus odjeżdżają z dworca Old Taxi Park przy skrzyżowaniu Luwum Street i Ben Kiwanuka Street. Choć dworzec to za dużo powiedziane - minibusy stoją na wielkim placu upchane jak sardynki w puszcze. Tłok jest okropny, absolutny brak oznaczeń, ale pytając miejscowych można w miarę szybko odnaleźć pojazd zmierzający w pożądanym kierunku. Minibusy nie mają ustalonego rozkładu jazdy i wyruszają, kiedy zbiorą komplet (a czasem i więcej) pasażerów.

Dalekobieżne autobusy są dużo wygodniejsze i zatrzymują się tylko w określonych miejscach. W Kampali odjeżdżają z parkingu danego przewoźnika.

Na bardzo krótki trasach można korzystać z usług taksówek rowerowych lub motocyklowych, tzw. boda-boda.

Przykładowe ceny:

 - taksówka z lotniska do Kampali: 30 tys. US
 - minibus z Kampali do Entebbe: 3 tys. US
 - boda-boda z Entebbe na lotnisko: 3 tys. US

Rwanda
Podobnie jak w Ugandzie, także tutaj transport publiczny oparty jest na minibusach i autobusach. Różnica jest taka, że minibusy są jeszcze bardziej zatłoczone a kierowcy jeżdżą zdecydowanie za szybko. W wielu pojazdach nie ma też w bagażniku miejsca na plecaki i trzeba je zabierać do środka (gdzie także nie ma ich za bardzo gdzie postawić).

Przykładowe ceny:

 - Cyanika - Ruhengeri: 500 RF (minibus)
 - Ruhengeri - Gisenyi: 1100 RF (Virunga Express)
 - Gisenyi - Robura: 300 RF (minibus)
 - Gisenyi - Kigali: 3000 RF (minibus)
 - Kigali - Kampala: 8000 RF (Jaguar Executive Coach)
 - taksówka w Kampali: 3000 RF
 - bilet na miejski autobus w Kampali: 150 RF


SAMOCHÓD:

Podróżowanie po południowej Afryce wynajętym samochodem ma zarówno swoje dobre, jak i złe strony. Dobre to niewątpliwie wygoda i, przede wszystkim, możliwość dotarcia do parków narodowych, które w przeciwnym wypadku trzeba by odwiedzać na zorganizowanych wycieczkach, a to nie jest ani tanie, ani - powiedzmy sobie szczerze - szczególnie przyjemne. Jeśli więc celem wyprawy są parki, to samochód jest idealnym rozwiązaniem. Wadą natomiast jest to, że nie ma się kontaktu z miejscowymi, a przecież wiadomo, że nic tak nie daje pojęcia o odwiedzanym kraju, jak podróżowanie transportem lokalnym. Ale coś za coś. Zawsze można brać autostopowiczów, co nieraz czyniliśmy.

Samochód na ugandyjską część wyjazdu wypożyczyliśmy w firmie Active African Vacations. Do skorzystania z ich usług zachęciły nas pozytywne opinie na tripadvisor i okazało się, że był to dobry wybór. Wszystkie formalności załatwialiśmy na trzy miesiące przed wyjazdem, kontaktując się z wypożyczalnią mailowo. Zdecydowaliśmy się na minibusa (oto on), w którym mogło się zmieścić do dziewięciu osób z bagażem. Samochód spisał się dobrze, jedynie kilka razy na wertepach niepokoiliśmy się o niskie podwozie, ale na szczęście nigdy nic się nie stało.

Minibus kosztował 98 USD dziennie, bez limitu kilometrów. Ubezpieczenie typu comprehensive insurence (czyli pokrywające także uszkodzenia naszego samochodu) wynosiło 60%. Oznaczało to, że w razie wypadku my musielibyśmy pokryć pozostałe 40% kosztów naprawy. Istniała też możliwość wynajęcia auta z kierowcą (100 USD dziennie) i w tym przypadku w razie jakiejkolwiek awarii czy wypadku klient nie ponosiłby żadnej odpowiedzialności ani dodatkowych kosztów. Trzeba by tylko opłacić za kierowcę noclegi, jedzenie oraz wstępy do parków narodowych. Ostatecznie się na to nie zdecydowaliśmy.

Rezerwując samochód należało zapłacić depozyt w wysokości 20% od sumy wynajmu, transferem na konto firmy, pokrywając także wszelkie opłaty bankowe związane z przelewami międzynarodowymi. Resztę dopłaciliśmy gotówką po przyjeździe do Ugandy.

Active African Vacations pośredniczy także w załatwianiu pozwoleń na oglądanie goryli (szczegóły w sekcji Goryle). Ponieważ wynajmowaliśmy u nich samochód, nie musieliśmy już płacić 25 USD (od osoby) prowizji.

Ceny paliwa:

 - litr benzyny: ok. 3000-3200 US

W Ugandzie obowiązuje ruch lewostronny. Teoretycznie wymagane jest międzynarodowe prawo jazdy, chociaż nikt tego nie sprawdzał.

Drogi bywają różne. Te główne, wychodzące promieniście z Kampali, są asfaltowe i zazwyczaj dobre. Zdarzają się jednak miejsca, jak pomiędzy Mbale a Soroti, gdzie asfalt jest tak pełen wielkich dziur, że przejechanie stu kilometrów może zająć cztery godziny.

W bardziej odległych rejonach kraju, a także poza głównymi szlakami transportowymi oraz w parkach narodowych, drogi są szutrowe i dość uciążliwe. Można na nich napotkać koleiny, wyboje, a po deszczu dziury z błotem niewiadomej głębokości. Kilka razy z trudem przejechaliśmy. Do tego każdy mijający nas samochód wzbijał chmurę pyłu. Charakterystyczny pomarańczowy proszek wciskał się dosłownie wszędzie, nawet przez zamknięte okna, i po jakimś czasie całe wnętrze samochodu było nim pokryte.

Życie na prowincji toczy się przy drodze, dlatego przejeżdżając przez wioski i miasteczka należy uważać na dzieci bawiące się na poboczach, a także na kozy i krowy.


NOCLEGI:

Najtańszą opcją noclegową są kampingi. Dotyczy to zarówno parków narodowych (gdzie alternatywą są znacznie droższe bungalowy i lodże), jak i hosteli w miastach, które oprócz trawnika do rozbicia namiotu oferują także standardowe dormitoria i pokoje. W parkach narodowych kampingi wyposażone są w proste toalety i prysznice z zimną wodą, natomiast sprzęt do gotowania (butle z gazem, naczynia) trzeba mieć własny. W bardziej popularnych parkach na lub w okolicach kampingu można kupić jedzenie i picie. Dostępne jest też drewno na ognisko. Co ciekawe, miejsca namiotowe nie są w żaden sposób ogrodzone, w związku nocna z czym wizyta dzikiego zwierza (głównie hieny czy hipopotama) jest niemal pewna.

Kolejna opcja noclegowa, dostępna w miejscach odwiedzanych przez turystów, to backpackerskie hostele. Nie ma w nich możliwości gotowania, ale za to zwykle jest bar, a w niektórych nawet internet. I wreszcie, w każdej miejscowości znajdzie się przynajmniej jeden motel lub hotel. Pokoje są dwuosobowe, czasem w cenę noclegu wliczone jest śniadanie. Niektóre hotele mają też własne restauracje ze standardowymi cenami (czyli tanie).

Ceny noclegów (od osoby):

Uganda
 - Kampala: 14 tys. US (kamping)
 - Sipi: 7 tys. US (kamping)
 - Soroti: 26 tys. US za pokój dwuosobowy (guesthouse)
 - Fort Porta: 15 tys. US (hostel)
 - Kasese: 40 tys. US za pokój 2 os. ze śniadaniem (hotel)
 - Kabale: 16 tys. US (hostel)
 - Rushaga: 10 tys. US (kamping)
 - Kisoro: 25 tys. US za pokój dwuosobowy (motel)
 - kampingi UWA: 15 tys. US

Rwanda
 - Ruhengeri: 7 tys. RS za pokój dwuosobowy (hotel)
 - Gisenyi: 10 tys. RS za pokój dwuosobowy (guesthouse)
 - Kigali: 7 tys. RS za pokój dwuosobowy (hotel)


PARKI NARODOWE:

Parki narodowe w Ugandzie nadzorowane są przez rządową agencję Uganda Wildlife Authority (UWA). Na ich stronie można znaleźć aktualne informacje na temat samych rezerwatów, a także zakwaterowania i cen. Należy liczyć się z tym, że pod względem liczby zwierząt Uganda nie jest tak spektakularna jak inne kraje regionu, głównie za sprawą wojny z Tanzanią w 1979 roku, kiedy to wszystkie walczące strony przyczyniły się do masowej eksterminacji dzikiej fauny. Sytuacja ulega jednak stopniowej poprawie.

Kidepo Valley
Ten park to typowa sawanna, położona w niecce między górami, tuż przy granicy z Sudanem. Zwierząt nie było za wiele - trochę bawołów, siedem żyraf, antylopy i guźce. Widoki ładne, ale zważywszy, że dotarcie do parku zajęło nam dwa dni, można go sobie darować (choć z drugiej strony, widzieliśmy po drodze ciekawy kawałek kraju).
  - wstęp: 35 dolarów (24 godziny)
  - samochód: 30 tys. US
  - nocleg: 15 tys. US (kamping)
  - mapa

Murchison Falls
Tutaj zwierząt jest już zdecydowanie więcej, zwłaszcza w północnej części parku, pomiędzy lodżą Paraa a Jeziorem Alberta. Warto też wybrać się na dwugodzinny rejs Nilem Wiktorii do wodospadu, któremu park zawdzięcza swoją nazwę (25 dolarów od osoby). Wodospad jest ładny, choć niezbyt wysoki (45 metrów), jednak największe wrażenie robią hipopotamy, których jest sporo i które można oglądać z bliska. Jadąc przez park z północy na południe trzeba przeprawić się przez Nil promem - kosztuje on 2000 US od osoby i 30 tys. US za samochód.
  - wstęp: 35 dolarów (24 godziny)
  - samochód: 30 tys. US
  - nocleg: 13 tys. US (kamping)
  - mapa

Semuliki
Park utworzony na należącym do Ugandy kawałku wielkiej kongijskiej puszczy Ituri, po zachodniej stronie Gór Rwenzori. Jest to typowy las tropikalny, gęsty i wilgotny. Kto ma czas, może się tu wybrać na kilkudniową eksplorację puszczy. My zdecydowaliśmy się tylko na dwugodzinną przechadzkę z przewodnikiem do gorących źródeł i dwóch małych gejzerów. Kosztowała 15 dolarów od osoby plus 5 tys. szylingów za wypożyczenie kaloszy (okazały się niepotrzebne)
  - wstęp: 25 dolarów (24 godziny)
  - mapa

Queen Elizabeth
Jest to najbardziej znany park Ugadny. Jak dla mnie największą atrakcją był rejs po kanale Karinga (25 dolarów od osoby), w trakcie którego widzieliśmy dziesiątki hipopotamów wylegujących się grupowo na brzegu, a także trzy słonie. Poza tym zwierząt nie za wiele, choć w okolicy Jeziora Jerzego Agnieszka z Tomkiem i Asią widzieli cztery lwy. W nocy po kampingu chodziły hipopotamy, przyuważyliśmy też jakiegoś małego kotowatego z bardzo długim ogonem.

Południowa część parku położona jest na pograniczu kongijskim. Baza wypadowa do eksploracji regionu to kamping Ishasha, usytuowany nad niewielką rzeką tuż przy samej granicy. Na kampingu stacjonuje oddział żołnierzy, a w pobliżu cały garnizon. Ta cześć parku słynie z lwów wchodzących na drzewa, ale nie udało nam się ich zobaczyć. Były za to antylopy topi, słonie oraz hipopotamy (po raz kolejny tuż obok namiotów).
  - wstęp: 35 dolarów (24 godziny)
  - samochód: 30 tys. US
  - nocleg: 15 tys. US (kamping)
  - mapa

Bwindi Impenetrable
Park utworzony stosunkowo niedawno w celu zachowania jednego z ostatnich naturalnych habitatów górskich goryli. Szacuje się, że połowa z wszystkich ocalałych osobników mieszka właśnie tutaj. Więcej informacji w sekcji Goryle.


GORYLE:

W Ugandzie goryle górskie można zobaczyć w parku Bwindi, w którym ich populacja liczy 340 osobników. Turyści dopuszczani są do dziewięciu grup zamieszkujących rezerwat. Cztery z nich przebywają na południu, w okolicach Rushagi, trzy na północnym-zachodzie koło Buhomy, wreszcie dwie we wschodniej części parku, w okolicach wioski Ruhija. Do każdej grupy dopuszcza się osiem osób dziennie, liczba wydawanych pozwoleń jest więc ograniczona i warto załatwiać je jak najwcześniej.

Pozwolenia wydawane są przez centralę UWA w Kampali, bezpośrednio lub przez agencje turystyczne. My skorzystaliśmy z usług tej samej firmy, w której wypożyczaliśmy samochód. Koszt jednego pozwolenia to 500 dolarów i płaci się od razu przy rezerwacji, przelewem bankowym. Skan rachunku za rezerwację przesłano nam mailem, zaś papierowe pozwolenia dostaliśmy już w Ugandzie, przy odbiorze samochodu.

Nasza szóstka została przypisana do dwóch grup zamieszkujących okolice Rushagi: ja z Asią do Nshongi (najbliższa), pozostali do Mishaya. W tym drugim przypadku do miejsca rozpoczęcia wędrówki trzeba było dojechać własnym samochodem. Trekking zaczyna się o 8.30 rano i może trwać albo parę godzin, albo cały dzień, w zależności od tego, jak szybko i gdzie uda się odnaleźć goryle.

Moja opinia o wycieczce? Wyobrażałam sobie, że polega to na tym, że gdzieś spokojnie usiądziemy i będziemy obserwować życie małp. Tymczasem my niemal przez cały czas za nim goniliśmy, przedzierając się przez krzaki. Szybko też okazało się, że ośmioro turystów na raz to zdecydowanie za dużo. Byłam więc trochę rozczarowana.

Goryle można oglądać także w Rwandzie, w Parc National de Volcanes. To tutaj właśnie prowadziła swoje badana Dian Fossey. Pozwolenia kosztują 750 dolarów od osoby i wydawane są przez narodowe biuro turystyczne ORTPN w Kigali, bezpośrednio lub za pośrednictwem prywatnych firm.


JEDZENIE:

Jedną z opcji, idealną zwłaszcza w parkach narodowych, jest gotowanie samemu. W Ugandzie funkcjonują dobrze zaopatrzone supermarkety, w których oprócz jedzenia można także kupić sprzęt turystyczny. Nieco droższe, ale za to dostępne w każdym miasteczku, są rodzinne sklepy, prowadzone głównie przez Hindusów.

Przykładowe ceny:

 - makaron 0.5 kg: 4000 - 4800 US
 - ryż 1 kg: 3600 US
 - puszka sosu do makaronu: 8000 US
 - przecier pomidorowy: 2700 US
 - tuńczyk w puszce: 7300 - 8000 US
 - fasolka w puszce: 3800 - 4600 US
 - płatki kukurydziane 0.5 kg: 12 tys. US
 - słoik dżemu: 3600 - 5100 US
 - herbata 50 torebek: 2700 US
 - chleb 0.5 kg: 1800 US
 - słodka bułka: 1200 US
 - jogurt: 1700 - 2500 US
 - baton: 2000 US
 - Cola 1.5l: 4000 US
 - napój 0.5l: 2000 US
 - woda 5l: 3200 - 5000 US
 - woda 1.5l: 1200 - 2000 US
 - talerz plastykowy: 800 US
 - komplet trzech garnków: 115 tys. US
 - duża butla Campingaz: 15 tys. US

W obu krajach podstawą kuchni jest tak zwany food, czyli sycący zestaw złożony z batata (słodki ziemniak), ryżu, posho (biały placek z mąki kukurydzianej, przypominający nshimę), matoke (zielonego banana) i ziemniaków, w różnych kombinacjach. Food serwowany jest jako dodatek do dania głównego. Może to być kawałek mięsa, ryby, fasolka, potrawka warzywna, koniecznie z sosem do maczania dodatków.

Na południu Ugandy oraz praktycznie w całej Rwandzie popularny jest bufet. Polega on na tym, że za określoną kwotę można nałożyć sobie na talerz tyle fooda oraz dodatków z sosem (mięsnych lub warzywnych), ile się zmieści. Przykładowy zestaw z taniego bufetu w Rwandzie to ryż, makaron, frytki, ziemniaki i fasola. Bufet nieco droższy oferuje pyszne warzywa (szpinak, dynia, sałatka), do tego ziemniaki, banany, ryż, makaron, frytki i fasolę. Jedzenie jest naprawdę wyśmienite.

Z innych dań obiadowych popularne są frytki, ryż i makaron po azjatycku, zaś na śniadanie można dostać jajka sadzone z tostami czy omlet hiszpański. Jednak naszym porannym ulubieńcem były czapati, przypominające duże i grube naleśniki, doskonałe zwłaszcza z dżemem i/lub bananem.

Przykładowe ceny - Uganda

 - bufet: 4000 US
 - frytki: 3000 US
 - danie (ryba, mięso) + food: 6000 US
 - fasolka w sosie + food: 4000 tys
 - danie z ryżu/makaronu: 6000 - 8000 US
 - jajka z tostami: 3500 US
 - omlet hiszpański: 2500 US
 - łusty pampuch: 500 US
 - duży czapati: 500 US
 - mały czapati: 300 US
 - banan: 100 US
 - kiść bananów: 1000 US
 - herbata: 1500 US
 - Sprite/Cola: 1500 US

Przykładowe ceny - Rwanda

 - bufet jarski: 700 - 1200 RF
 - bufet mięsny: 1700 RF
 - frytki: 1000 RF
 - muffin: 200 RF
 - herbata: 300 RF
 - woda 0.5l: 300 RF
 - Cola 0.3l: 500 RF

Jak często bywa w Afryce, godne uwagi jest lokalne piwo, niezwykle smaczne i tanie. W Ugandzie sztandarowe marki to Belle, Nile Special i Senator (to akurat było najgorsze), zaś w Rwandzie Primus i Mutzig.

Przykładowe ceny:

 - Belle, Nilse Special: 3000 - 3500 US
 - Senator: 2500 US
 - Primus, Mutzig: 500 - 800 RF


POROZUMIEWANIE SIĘ:

W Ugandzie jednym z języków urzędowych (obok suahili) jest angielski i wszędzie bez problemu można się nim porozumieć.

W Rwandzie językami urzędowymi są angielski i kiniarwanda, w użyciu jest także suahili. W branży turystycznej i w miastach po angielsku niemal zawsze można się dogadać, ale już na prowincji bardziej przydaje się francuski, który zna zdecydowana większość ludności.


LUDZIE I OBYCZAJE:

Co ciekawe, ani w Rwandzie, ani w Ugandzie nie wzbudzaliśmy takiej sensacji, jak to miało miejsce w innych krajach Afryki. Zwłaszcza w miastach co jakiś czas ktoś nas pozdrowił, ale generalnie mało kto zwracał na nas uwagę. Większe zainteresowanie budziliśmy na prowincji i wszędzie tam, gdzie nie dociera dużo białych.

Ludzie byli z reguły przyjaźnie nastawieni. Pozdrowienia, życzenia miłego dnia i uśmiechy były na porządku dziennym. Kiedy jechaliśmy samochodem, wiele osób do nas machało. Czasami wołano do nas muzungu (tak nazywa się tu białych), ale w sposób sympatyczny, bez wrogości. Dzieci w Rwandzie śpiewały nawet o nas piosenkę "muzungu-farang".

W bardziej odległych regionach kraju, gdzie są problemy z transportem publicznym, wśród lokalnej ludności popularny jest autostop. Postanowiliśmy, że ilekroć zobaczymy kogoś czekającego na okazję, będziemy ją/go podwozić.

Po raz kolejny widzieliśmy te jakże typowy dla Afryki obrazek - w polu pracują kobiety , zaś mężczyźni spędzają czas na spacerach i siedzeniu przed chatą.

Były też jednak mniej przyjemne akcenty. W kilku miejscach widzieliśmy sceny jak z przeszłości – kamieniołomy (niezbyt duże, ale jednak), a w nich pracujące kobiety i dzieci, nawet całkiem małe. Po raz kolejny mogliśmy się też przekonać, jakie szkody społeczne wyrządza zbyt nachalna masowa turystyka. Na drodze do parku Bwindi niemal wszystkie mijane dzieci i niektórzy dorośli wyciągali ręce po pieniądze, co nie zdarzyło się w żadnej innej części kraju.

Była też dziwna sytuacja z Pigmejami Batwa. Przedstawiciele tego ludu zostali ponad dwadzieścia lat temu przymusowo wysiedleni ze swoich rodzimych terytoriów na terenie dzisiejszego parku Mgahinga. Nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości i, niestety, przez wielu Ugandyjczyków uznawani są za obywateli drugiej kategorii. W niektórych miejscach traktowani są też jak atrakcja turystyczna, tańczą i śpiewają dla białych i dostają za to pieniądze. Bardzo nam się to nie podobało i nie chcieliśmy w tym uczestniczyć, czym jednak naraziliśmy się na niezadowolenie Batwa, dla których takie występy są jedyną realną alternatywą dla żebractwa.


BEZPIECZEŃSTWO:

Pod względem przestępczości pospolitej oba kraje są jednymi z bezpieczniejszych w Afryce, Kigali uznawane jest wręcz za najbezpieczniejszą stolicę na kontynencie. Oczywiście, jak zawsze należy zachować zdrowy rozsądek, pieniądze i dokumenty nosić ukryte i unikać wałęsania się w nocy po nieznanych okolicach.

Większe zagrożenie, zwłaszcza w niektórych regionach, związane jest z niestabilną sytuacją i lokalnym terroryzmem. Najbardziej niebezpieczna w Ugandzie jest północ, gdzie działa fanatyczna Armia Bożego Oporu (LRA - Lord's Resistance Army). W przewodniku Lonely Planet odradzano zapuszczanie się nawet do Gulu i Liry. My tamtędy przejeżdżaliśmy i nic się nie stało. W ostatnich latach LRA wydaje się być w odwrocie.

Niepewna jest także sytuacja na wschodzie kraju, w regionie Karamojalan. Są to ziemie należące do pasterskiego ludu Karamodża, którego członkom zdarzało się w przeszłości napadać na samochody. Pozostają w też konflikcie z innym Ugandyjczykami, a także z sąsiadami z Kenii i Sudanu co, biorąc po uwagę fakt, że są uzbrojeni w kałasznikowy, sprawia, że region jest beczką prochu. Kilka lat temu armia zaczęła przymusowo rozbrajać Karamodża, ale nie wiem, na ile skutecznie. Z tego względu przed wyprawą do parku Kidepo należy dowiedzieć się o aktualną sytuację.

Na południu jest bezpiecznie. W Bwidni, po zamordowaniu w 1999 roku ośmiorga turystów, stacjonuje armia. Także na pograniczu z Kongiem rozmieszczone są liczne garnizony.

W Rwandzie należy unikać zapuszczania się na bezdroża, ponieważ niektóre tereny mogą być wciąż zaminowane. Nie wolno też robić zdjęć budynkom i obiektom rządowym.
Copyright © 2009 - 2016 Kamila Kowalska